Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

7 rzeczy które robię, a które oddalają mnie od sukcesów

poniedziałek, lipca 15, 2013 sieczkarnia 25 Comments Category : , ,

Jest tak, że do walki z czym/kimkolwiek dobrze jest się przygotować. Najlepiej jest zrobić naprawdę porządny wywiad zanim rozpocznie się potyczkę. Tak samo istotne jest, żeby uczyć się na swoich błędach. Dotyczy to każdej sfery życia i każdej dziedziny. Na błędach uczymy się od dziecka i popełniając błędy kończymy swoje życie. Także w rozwoju osobistym, gdy wyznaczamy sobie cele i postanowienia popełniamy praktycznie zawsze te same gafy. Niby dlaczego jest nam tak ciężko schudnąć, napisać książkę czy nauczyć się nowego języka ? Przecież to nie są rzeczy niemożliwe do zrealizowania, jednak bardzo często się nam nie udaje. Dlaczego ? Sprawdzam na własnym przykładzie.

z


7 rzeczy które robię, a które oddalają mnie od sukcesów.




1. Za dużo jednocześnie.

Często w przypływie motywacji i pragnienia zmiany, postanawiałam sobie zbyt wiele rzeczy naraz. Chciałam osiągnąć piękną sylwetkę, założyć firmę, nauczyć się obcego języka, rzucić palenie, wcześnie wstawać, a jednocześnie nadal pracować, oddawać się ulubionym zajęciom i po prostu żyć. W efekcie nie udawało mi się osiągnąć żadnego z wyznaczonych celów i tylko popadałam w jeszcze większą frustrację. Trzymałam się planu realizacji przez kilka tygodni, a potem byłam już tak zmęczona i zniechęcona brakiem natychmiastowych efektów, że olewałam wszystkie cele jak leci. Przez kolejne tygodnie i miesiące ciężko było mi się zmotywować do powrotu do działania i marnowałam ten czas całkowicie. Wszystko albo nic. I miałam nic. Teraz już wiem, że wszystkich srok za ogon nie złapię. Przynajmniej nie od razu.


2. Zbyt ambitnie.

Moje cele mało, że często były zbyt liczne to jeszcze nie były dla mnie w danym momencie wykonalne. Nierealistycznym było osiągnięcie przeze mnie perfekcyjnej znajomości języka w rok, skoro robiłam jeszcze setki innych rzeczy. Chociaż tak naprawdę o tym wiedziałam, mimo to zapisywałam ten cel i próbowałam go osiągnąć. Nadambitny Kolega w mojej głowie chciał dla mnie przede wszystkim laurów i osiągnięć, a wcale nie dbał o to czy ja jestem w stanie coś osiągnąć. 


3. Nie jestem gotowa.

Takie czekanko na godocika. Nie zacznę ćwiczyć dziś, bo jestem zmęczona po pracy, na dworze pada, a poza tym nie mam odpowiedniego stroju. Nie stworzę własnego biznesu, bo teraz i tak nie mam na to czasu codziennie pracując, a tak w ogóle to nie mam kapitału. Mogłabym już od teraz powoli uczyć się języka, ale przecież mam i tak wystarczająco dużo materiału do nauki. Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz, od poniedziałku, w przyszłym roku. Jak schudnę to zacznę chodzić na siłownię. Jak schudnę to będę się ubierać bardziej kobieco. Jak schudnę to zacznę o siebie bardziej dbać. Jak zacznę więcej zarabiać to założę własną firmę. Jak będę miała jakieś oszczędności to popracuję nad swoją niezależnością finansową. PA RA NO JA.


 4. Słaba definicja.

Napisać schudnę i nie wiedzieć ile i w jaki sposób to szaleństwo. Jeśli komuś wystarczy, że schudnie tracąc kilka kilogramów wody na początku odchudzania, to bardzo szybko osiągnie swój cel. Ale to chyba nie o to chodzi. Wiele z moich celów poza tym, że znalazło się na jakiejś liście czy w notesie, zostało potem bezczelnie olane. Nie pracowałam nad ich precyzyjnością i nie martwiłam się tym czy są mierzalne. Po prostu stanowiły najprostszą formę celu, a i tak mimo swej prostoty nie zostawały zrealizowane.


5. I co dalej?

Mówi się, że lepiej zacząć od jakiegokolwiek kroku niż od żadnego. Niestety często bywało tak, że po wykonaniu kilku pierwszych i najłatwiejszych kroków nie wiedziałam co robić dalej. Nawet jeśli byłam zdeterminowana do działania, to odechciewało mi się totalnie, kiedy nie wiedziałam za co się zabrać. Robienie czegokolwiek co przybliży Cię do osiągnięcia celu jest dobre, ale tylko na początku. Potem potrzebny jest Ci dokładny plan, inaczej staniesz w miejscu. Najlepiej jednak jest mieć ten plan od początku. Wiadomo, że nie będzie idealnie precyzyjny i szczegółowy, bo i nie powinien taki być, ale lepszy roboczy plan, niż żaden.


6. Wtedy czyli kiedy?

Nie wyznaczałam sobie daty osiągnięcia celu. Powieść mogłam napisać w rok, ale równie dobrze mogłam ją pisać 10 lat. Moje cele nie miały końcowej daty, dlatego ciężej było mi się zmotywować. A przecież skoro zawsze miałam czas, to nie musiałam się nigdzie spieszyć. Jeden dzień czy tydzień zwłoki i olewki nic nie zmieniał. I faktycznie nic się w moim życiu nie zmieniało.


7. Perfekcyjnie.

Wiem, że przecież trąbię teraz o zapisywaniu i rozpisywaniu celów, ale muszę teraz napisać coś całkiem innego-plan to nie wszystko. Wiem po sobie, choć nie wiem czy też macie podobnie, że czasem przez kilka tygodni codziennie pracowałam nad zdefiniowaniem celu i rozpisaniem planu idealnego, zamiast zrobić to w jeden dzień, a potem zabrać się do działania. Jeśli odwlekasz relizację, bo plan jest niegotowy to olej plan, zawsze będzie dobry moment by go dopracować. To samo jeśli chodzi o samą relizację. Nie od razu zaczniesz napieprzać salta, jeśli chcesz opanować akrobatykę. Daj sobie czas na wzrost i postęp.




Mam nadzieję, że ktoś uzna ten post za przydatny i zdecyduje, że kończy na zawsze z popełnianiem powyższych błędów.




RELATED POSTS

25 komentarze