Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Being Badass - Mortycja

czwartek, marca 03, 2016 sieczkarnia 0 Comments Category :

    Pamiętacie serię wywiadów z niezwykłymi ludźmi, którą zatytułowałam "Being Badass" ? Udało mi się znaleźć kolejną Perełkę w sieci! Dzisiaj przed Wami Mortycja!


    being badass



    Mortycja jest autorką tego bloga, który jest moim ulubionym wegańskim blogiem w sieci. Poza tym mieszka we Wrocławiu (o czym również nie zapomina blogowo wspomnieć), jest uzależniona od tatuaży (kocham!), jedzenia, planszówek i czytania. W tym roku stara się przeczytać 52 książki (powodzenia!). O sobie pisze, że lubi się wymądrzać, ale ja te jej wymądrzanie na blogu bardzo, bardzo lubię. Dzięki niej w końcu poważnie zaczęłam traktować misję przejścia na freelance (o zdobyciu przez Mortycję pracy marzeń przeczytacie tutaj). Intensywnie działa na rzecz weganizmu nie tylko na blogu, ale także dla Otwartych Klatek. Dla mnie - Badass pełną gębą (wegańską!). Resztę wybroni sobie Mortycja sama!

    ***


    1. Jak pieprzysz system na co dzień?

Och, trochę tego jest... Tak zwany system, czyli ogólnie przyjęte normy i wartości, to nie moja bajka. Jak to śpiewa Ostry - „takiego świata ja nie chcę, więc go sobie ulepszę”. Nie wierzę w prawdy uniwersalne, kwestionuję to, co często uważa się za normalne, przerabiam to na swoje... Nie interesuje mnie jednak bunt dla samego buntu, chcę zmieniać świat na lepsze, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, i staram się swoje własne życie kształtować tak, jak ja sobie je wyobrażam, a nie jak inni sądzą, że powinno wyglądać. Wykorzystuję bunt pozytywnie, robię z niego coś fajnego (tak mi się przynajmniej wydaje).

A jak to się przekłada na codziennie działanie? Cóż, pół roku przed magisterką i ukończeniem studiów podyplomowych rzuciłam to w diabły, odeszłam z pracy (byłam panią przynieś-podaj-pozamiataj w urzędzie skarbowym), która doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego i w żaden sposób mnie nie rozwijała i zaczęłam zawodowo robić to, co zawsze mnie kręciło – pisać. „Kręci” mnie też pomaganie innym, zwłaszcza tym, którzy sami sobie nie są w stanie pomóc – wyrażam to poprzez bycie weganką, aktywistką (działam w Otwartych Klatkach i raz do roku organizuję wielką zbiórkę dla bezdomnych schroniskowych zwierzaków) i blogerką aktywnie promującą przyjazny weganizm (nienastawiony na wojowanie z wszystkożercami, ale pokazujący, jak fajne i łatwe jest życie na roślinach). Kolejny objaw pieprzenia systemu – staram się przełamywać stereotypy na temat kobiet i relacji damsko-męskich. Na aktywne feministycznie działania jednak brak mi już czasu, więc jedynie poprzez tematyczne wpisy na blogu staram się dawać innym do myślenia. Mam w planie także napisanie książki z felietonami w tym temacie.



2. Jaki byłby Twój Tyler Durden?


Tyler robił ogromne wrażenie, ale jedynie jako postać fikcyjna. Mój Tyler Durden w prawdziwym świecie stawiałby na ewolucję, a nie rewolucję. Byłby postacią łagodniejszą, o niebo bardziej empatyczną, ale równie zaangażowaną jak ten fikcyjny. Byłby feministą, weganinem i baaardzo aktywnym aktywistą. Ze swoją odwagą zapewne byłby aktywistą z gatunku tych, którzy włamują się w nocy na fermy, żeby założyć tam kamery i potem pokazać światu, jak wygląda hodowla, o której wszyscy myślą per humanitarna. Zamiast rozpieprzać świat, starałby się go zmieniać.

Tylko nie myśl, że to byłby jakiś uduchowiony hipis wybawiciel. Co to, to nie! Mój Tyler Durden potrafiłby też znakomitą puentą zgasić trollującego wszystkożercę i zawsze znalazłby czas, żeby wyskoczyć ze swoimi znajomymi (wśród których na pewno nie byłoby samych wegan!) na kawę albo wódkę, pogadać o totalnych pierdołach i powydurniać się proponując, by rzucać w ludzi z okna ziemniakami.


being badass



3. Jaki jest Twój wymarzony styl życia, czy może już nim żyjesz albo ile Ci do niego jeszcze brakuje? 


Myślę, że jestem na dobrej drodze. W końcu robię to, co naprawdę lubię – zarabiam na swojej pasji i to na moich własnych warunkach (jestem freelancerką), często sama ustalam sobie tematy pisanych tekstów, więc gdzie tylko mogę staram się też przemycać „wegańską propagandę” ;) No i realizuję swoje pasje (piszę bloga, czytam mnóstwo książek, gotuję na potęgę), pomagam innym. Sporo jednak jeszcze brakuje do ideału... Chciałabym potrafić lepiej organizować sobie czas, bo póki co jestem jednym wielkim chodzącym chaosem. W moim wymarzonym stylu życia jest też miejsce na podróże, bliskie i dalekie, a i na to obecnie brak mi, niestety, czasu... Ogólnie mój wymarzony styl życia to życie w stylu slow, takie, w którym jest miejsce i na pracę, i na leżenie do góry brzuchem, pielęgnowanie relacji, celebrowanie chwil (wysiadywanie w ulubionej kawiarni z książką, wspólne rodzinne gotowanie i granie w planszówki, wycieczki rowerowe i tego typu proste przyjemności). Im jestem starsza, tym bardziej doceniam proste życie, proste przyjemności, bez dramy i niepotrzebnego komplikowania sobie życia.



4. Które konwenanse i stereotypy jeszcze trzymają Cię w garści, a którym już kopnęłaś w dupę? 


Ciężkie pytanie, bo trudno mi spojrzeć na siebie z dystansu i ocenić, czego mi jeszcze brakuje do bycia w pełni sobą. Na co dzień raczej skupiam się na pozytywach i dążeniu do celu, a nie na tym, co mi nie wychodzi czy czego mi brakuje... Na pewno kopnęłam w dupę stereotypy dotyczące wieku („w twoim wieku przecież nie wypada...”, „w twoim wieku powinnaś być poważna!” itp.), kobiecości (ha, w końcu jeszcze niedawno miałam niemal całą głowę ogoloną i nie czułam się przez to ani odrobinę mniej kobieca, a i na brak powodzenia nie narzekałam, więc w chyba w tej pewności siebie i czuciu się dobrze we własnym ciele coś musi być), miłości i seksu (kiedyś strasznie trzymałam się tego powiązania seksu ze związkiem, broniłam się przed pójściem do łóżka na pierwszej randce czy z facetem, z którym wiedziałam, że żadnej relacji nie będzie, a dziś wiem, oczywiście na podstawie własnych doświadczeń, że to nie zawsze się ze sobą łączy i nie ma nic złego ani w związku bez seksu albo w seksie bez związku), pracy czy jedynego słusznego stylu życia.

Wydaje mi się, że to, co może mnie ograniczać, to to, że wciąż jestem zbyt grzeczna, wciąż za mało myślę o sobie, a za dużo o innych... Chodzi mi oczywiście o moich najbliższych – mam wrażenie, że za często przedkładam ich potrzeby nad moje, nawet gdy totalnie nie mam na to ochoty... Po prostu jestem wobec nich zbyt mało asertywna... A przecież zdrowy egoizm nie jest zły. Czasem (podkreślam słowo: czasem!) trzeba pomyśleć tylko i wyłącznie o sobie.




***
I co sądzicie o moim kolejnym Badassie?

Dajcie koniecznie znać, jeśli znacie kogoś kto na ten tytuł zasługuje!

RELATED POSTS

0 komentarze