Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Being Badass - Monika Małgorzata

środa, marca 29, 2017 sieczkarnia 0 Comments Category :

Hej! Wracam z serią, którą bardzo, bardzo lubicie. Na blogu od teraz pojawiać się będą nowe badassy, a na razie w sumie nowe badasski. A więc zapraszam do czytania! :)




Dzisiejszą bohaterką jest kobieta wielce wszechstronna - Monika Małgorzata! Brzmi poważnie co nie? Ale jak zaraz się przekonacie, to bardzo klawa dziewczyna z wieloma talentami. Dodam też, że bardzo się między sobą różnimy, co wcale nie sprawiło, że nie chciałam jej w badassach mieć. Wręcz przeciwnie - ktoś kto napisał książkę, śpiewa i ma firmę zajmującą się szyciem jest dla mnie idealną kandydatką do tego tytułu.Oto blog Moniki na który Was zapraszam i jej strona firmowa. A tutaj możecie podpatrzeć Monikę na Instagramie.

Ale teraz w sumie najważniejsze - Monika wydaje książkę, a my, wy możemy w tym pomóc. Oto link do crowdfundingu, który Monika organizuje. Możecie wesprzeć świeżo upieczoną pisarkę i pomóc jej wydać powieść o Bieszczadach!



Jak pieprzysz system na co dzień?


Złość na tak zwany system pojawia się u mnie tylko czasem – na co dzień można mnie uznać za miłą i pozytywną dziewczynę, która skupia się zawsze na tym, co dobre i budujące. W pewnym momencie uznałam, że szkoda mojej energii na wkurzanie się na to, na co nie mam wpływu. A prawda jest taka, że jakiś system zawsze jest i być musi, bo inaczej byśmy się zupełnie rozsypali. Człowiek potrzebuje struktury do tego, żeby funkcjonować (buntownik też potrzebuje systemu, żeby miał się na co buntować...), ale w moim odczuciu chodzi o to, żeby w obrębie tej struktury tworzyć swoje życie w taki sposób, jaki chcemy. Moje poglądy w tym temacie ukształtowały studia filozoficzne, nabrałam dzięki nim dystansu do siebie i systemu, w którym żyję. No chyba że w rozmowie pojawia się problem ZUSu i obciążeń, jakie państwo nakłada na właścicieli jednoosobowych firm – wtedy zdecydowanie przestaję być spokojna... Ale wiem, że agresja do niczego nie prowadzi, jeśli chcę coś zmienić, wybieram inne sposoby.

Okej, to co robię z tym na co dzień? Mam firmę w Akademickim Inkubatorze Przedsiębiorczości (firma legalna bez ZUSu!) zamiast na DG. Nie mamy z mężem samochodu i na pytanie „dlaczego” zazwyczaj odpowiadam – pół żartem, pół serio – że nie poddajemy się konsumpcjonizmowi naszych czasów i wybieramy pociąg albo inne publiczne środki transportu. Żyję tak, jak chcę, nie oglądając się na to, co na ten temat sądzi społeczeństwo... Jasne, czasem za to oberwę, ale już się tym nie przejmuję.

Jaki byłby Twój Tyler Durden?


Jeśli pytasz o moje alter-ego, które będzie w stanie o mnie zawalczyć bardziej niż ja sama o siebie, to sądzę, że go nie potrzebuję. Przeszłam w życiu długą drogę od szarej myszki do kobiety, która nie boi się świata i realizuje swoje marzenia.

Rzuciłam karierę naukową (uznałam, że nie napiszę doktoratu z filozofii mimo otwartego przewodu), kiedy przestała przynosić mi radość, a zaczęła powodować coraz głębszą frustrację. Założyłam swoją szyciową firmę (ucząc się biznesu od podstaw, bo na filozofii, jak się można domyśleć, lekcji z przedsiębiorczości nie było...), ale po 2,5 roku przychodzi czas na zmiany. Już się ich nie boję! Szycie to tylko część moich aktywności...

Nagrywam płyty z autorską muzyką – właśnie kończymy „tańce duszy”, czyli krążek z moimi tekstami (muzykę skomponował mój przyjaciel). Wydaję waśnie swoją debiutancką powieść „Koniec świata”, której akcja dzieje się na bieszczadzkich szlakach. Stworzyłam zespół ludzi, którzy stoją za mną murem i pomagają mi wydać powieść metodą self-publishingu.

Moje ego nie jest wszechmocne, przekonałam się o tym bardzo niedawno, kiedy straciłam ciążę (nie miałam na to żadnego wpływu). Ale nie chodzi mi o wszechmoc, ale raczej o tę moc, którą odkryłam w sobie i dzięki niej mogę realizować te wszystkie szalone plany... I o ludzi, którzy są ze mną i pomagają – bo nauczyłam się, że skoro wszechmocni nie jesteśmy, to warto prosić o pomoc!


Hajs czy progres?


Jedno łączy się z drugim, choć raczej u mnie w życiu jest tak, że kasa wynika z rozwoju. Nieustannie uczę się nowych rzeczy, bardzo to lubię, a potem jakoś tak się dzieje, że idą za tym pieniądze – często jako „efekt uboczny” moich działań. One nigdy nie są celem samym w sobie, służą do tego, żebym mogła prowadzić taki styl życia, jaki chcę. Oczywiście to nie jest tak, że o nich nie myślę, bo planując biznes mocno skupiam się na tym, żeby wyjść na swoje. Cieszę się, że zarabianie pieniędzy i rozmowa o nich przestała być dla mnie tematem tabu i wkurzam się, kiedy inni nie chcą powiedzieć, ile zarabiają, traktując to pytanie jako atak, a nie jako wyraz mojej czystej ciekawośćci życia.


Jaki jest Twój wymarzony styl życia i ile Ci do niego brakuje?


Dbam cały czas o to, żeby prowadzić wymarzony styl życia. Jestem artystką i to jest super. Mam czas i przestrzeń na tworzenie muzyki, na pisanie, na jogę, ale też na wędrówki po górach, które uwielbiam... Co jakiś czas przychodzi do mnie marzenie o wyprowadzce w góry, ale wiem, że to nie jest jeszcze ten moment, ale że pewnie kiedyś nadejdzie. Jestem szczęśliwą mężatką. Niedługo stanie pod Wieliczką nasz mały, parterowy domek (77 metrów, znów odwracamy się plecami do tych, którzy mówią, że jak dom to tylko 200 metrów...). Angażuję się w życie religijne naszej parafii (zainicjowałam powstanie chóru, okazjonalnie robię jakieś spotkania przy kościele). Mam wokół siebie fajnych ludzi. Brakuje mi – o ile można to nazwać brakiem... – dziecka. Niestety, niedawno straciłam pierwszą ciążę i mimo mojego pozytywnego nastawienia do życia boje się, co będzie, kiedy znów zajdę w ciążę – a pewnie stanie się to niedługo, bo staramy się z mężem o powiększenie rodziny. Ufam, że będzie tak jak do tej pory w moim życiu – to, co złe i trudne, obróci się w większe dobro...

Teraz na tapecie jest marzenie o staniu się sławną pisarką. Idę po niego krok po kroku!

Które konwenanse i stereotypy jeszcze trzymają Cię w garści, a które już kopnęłaś w dupę?


Nie cierpię robienia tego, co „wypada”. Między innymi z tego względu zupełnie nie nadawałam się do pracy i życia na uczelni, tam jest pełno tego typu konwenansów. Jasne, nie można powiedzieć, że one są absolutnie złe, bo jednak trzymają nas w ryzach, ale kiedy powodują, że człowiek robi ciągle coś wbrew sobie, to znak, że źle się dzieje. Czasem ugnę się pod wpływem tego, co wypada, ale zdarza się to coraz rzadziej – raczej robię to, co chcę, oczywiście z poszanowaniem innych. Z tego względu na przykład na nasz ślub i wesele zaprosiliśmy tylko te osoby z rodziny, z którymi faktycznie mamy kontakt, a nie tych, których „wypadało”. I była świetna zabawa!

Od kilku lat walczę skutecznie ze stereotypami w stylu „nie da się”, „nie jestem wystarczająco dobra”, „życie jest trudne i nic się nie da zmienić”. Sama zmieniłam myślenie na ten temat dzięki... muzyce. W listopadzie 2014 roku pojechaliśmy z przyjaciółmi w góry, do Krynicy-Zdroju. Właściciel pensjonatu, kiedy usłyszał, jak śpiewam, zaprosił mnie do nagrania płyty. Mnie, amatorkę, dziewczynę bez wykształcenia muzycznego! To był ogromny szok, kiedy okazało się, że można tworzyć muzykę nie będąc po szkole muzycznej. A wyobraźcie sobie, że na nagranie naszej drugiej płyty dostaliśmy nagrodę Ars Quaerendi od Marszałka Województwa Małopolskiego... Odkąd to wszystko mi się przydarzyło, przestałam mówić „takie rzeczy się nie zdarzają”, bo życie pokazuje mi, że to nieprawda.

Walczę też ze stereotypem Polaka-katolika. Sama zdecydowałam w pewnym momencie, że chcę należeć do Kościoła i tego się trzymam. Boli mnie hejt, z którym często się spotykam (na szczęście nie bezpośrednio), a który często bierze się z niewiedzy... Sama musiałam poukładać sobie wiele spraw dotyczących wiary i religii na nowo, wyzbyć się przekonania, że wiara kręci się wokół grzechu, winy i kary. Wzięłam do serca słowa jednego z oo. Dominikanów, że w chrześcijaństwie chodzi o to, żeby ocalać w człowieku piękno i dobro. I tak staram się działać.


Ja bardzo dziękuję Monice za wystąpienie w Being Badass i życzę jej samych sukcesów!

RELATED POSTS

0 komentarze