Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Takie tam o życiu.

czwartek, lipca 24, 2014 sieczkarnia 6 Comments Category : ,

Nawet pomysłu na wstepną zajawkę nie mam. Piosenkę zapuszczę, pokręcona tak jak obecnie ja.


Wszystko stało się niesamowicie głębokie. Choć tak naprawdę głębi nie widzę w niczym. Zawiało mnie ostatnio dosyć dramatycznie do pani, która przepisała pigułki na szczęście. Pani całkiem sympatyczna i wesoła, bardzo była pod wrażeniem moich niesamowitych osiągnięć związanych z chorobą. Pewnie sami tacy wariaci do niej przychodzą, może nawet i lepsi. Gdybym jej powiedziała, że w manii ubzdurałam sobie, że jestem w związku z kotem to pewnie też by uwierzyła i raczej by jej to nie zdziwiło. A poza tym mówiła, że pewnie jestem geniuszem jak van Gogh i Zeta-Jones. I że na pewno jestem bardzo wrażliwa i w ogóle warto żyć z taką osobowością. Pigułki jeszcze nie działają tak jak jest napisane na tych karteczkach w pudełku, ale podobno od pełni normalności dzieli mnie kilka dni. Dobre i to, choć co będzie bardziej normalne od tego co mam teraz ? Bo z pewnością trzymam się dalej idei minimalizmu.

Rano wstaję z taką gulą w żołądku, że pewnie nawet setka by jej nie rozpuściła. Boję się położyć nóg na podłogę i przywitać ze światem. Od godziny 7 rano już każdy może do mnie zadzwonić, napisać, o coś pytać, czegoś chcieć. Przeraża mnie to niesamowicie, a gdzie tu jeszcze myśl o tym, że muszę coś zrobić na mieście, załatwić. Głupia Biedronka na rogu to jak zdobycie szczytu. Jest osobna kolejka do pierwszej kasy, to już wiem, Pani często to powtarza. I ta bazylia z miętą w parze już mnie nie kręcą, bo w tych upałach to gówno z nich mam. A miały być synonimem piękna i jakości, bo tylko inteligentni, piękni, oryginalni i fajni ludzie hodują w domu takie bzdety. Raczej dres nie robi sobie wody z miętą. Ja już też nie robię, bo liście jakieś takie suche.

Zupełnie jak moja jama ustna. I te wiecznie zagryzione szczęki. Za jakiś czas włosy zaczną mi wypadać i nie wiem jak to będzie z tymi moimi fryzurkami rodem z Pinteresta. Rano nie potrafię wstać, tak te prochy mulą. Któryś z Króliczków Playboya mówił, że zajebistą dietą jest ciągłe spanie. Przesypiasz śniadanie, obiad, kolację. Ale spać ciągle nie mogę, więc gruba być może też będę. Może wtedy wyjdę w końcu pobiegać. Na razie wszędzie chodzę za rękę z chłopakiem i to nie dlatego tylko, że jesteśmy parą i tak się robi. Ja się boję świata jak małe dziecko. I to takie pokrzywdzone. Jak mam gdzieś iść to dzień wcześniej idę tam z nim. Żeby się nie zgubić. Żeby się nie spłakać. Żeby plamy nie dać.


Chodzimy sobie na plenerowe pokazy filmów, na pikniki, poczytać książkę nad wodą. Idę taka umalowana, ładnie ubrana, z pomalowanymi paznokciami  i z głową wpatrzoną w ziemię. Taka ładna sobie idę. Przody butów mi się niszczą, zdzierają, bo szuram o chodnik. Tak jakby moje ciało chciało zapaść się pod ziemię ze wstydu. Tak idziemy, opalamy się, jest słońce, wzięłam rano tabletki, więc wszystko okej. I tak w mojej głowie ciągle złe myśli. Na każde czytanie plenerowe zabieram coś o Prawie Przyciągania, jakieś tam pozytywne historie. O ludziach co im się udało. O tym, że fajnie jest żyć. Ostatnio chodzę z Potęgą Teraźniejszości. I wiem już, że teraz nie mam żadnego problemu. Że miałam go w przeszłości. I że moja głowa wymyśla jakieś w przyszłości. Wiem, wiem... Dlatego żyję teraźniejszością, staram się skupiać na każdym zmywanym talerzu i każdym odkurzanym okruszku.

Te wszystkie rzeczy, które trzeba zrobić wokół siebie. Sił nie mam, ale robię. Ogol pachy, ogol nogi. Umyj włosy. Balsam, żel, tonik, dezodorant, odżywka. Zrób coś z paznokciami. Pięty wypumeksuj. Brwi wyreguluj. Jakiś podkład, coś pod oczy, bo wory jak siniaki po bójce. Coś na te policzki, boś blada jak śmierć. Włosy uczesz. Nie strasz ludzi. Chociaż i tak przyciągam sporą uwagę. Dostaję ulotki na każdym kroku, to musi coś znaczyć. I stałam się Przyjazna Rowerzystom.

I ciągle te moje pytania, rozkminy. Co byś zrobił jakby został Ci rok życia? Myślisz, że każdy może mieć depresję ? Myślisz, że pomogę jeśli wrzucę komuś parę złotych jak prosi na ulicy? To jest pomoc czy jałmużna? Czy byłoby lepiej jakby mnie nie było? Poradziłbyś sobie? Czy te tabletki mnie leczą czy tylko to wszystko tłumią? Myślisz, że ktoś pozwoliłby mi wyprowadzać swojego psa? Czy jeśli chcę się zabić to wszystko mi jedno czy będę żyła, więc mogę coś odjebać?

I moje ulubione, którego jeszcze nikomu nie zadałam.

Komary już mniej chętnie mnie gryzą mimo, że Raid się prawie skończył. Może czują, że coś ze mną nie tak. Zasypiam jak dziecko i z ledwością wstaję. Polubiłam wieczory jeszcze bardziej, podobno to normalne. Za psem swoim tęsknię, oglądam się za każdym na ulicy. Każda babcia dotyka mnie za serce, każdy słabszy, uciśniony. Te krasnoludki mi się tu podobają, mam ulubieńca nawet. Florianek. Powtórzcie to sobie na głos trzy razy, no przesłodkie. Podobno można go zmacać na szczęście, jeszcze się nie zdecydowałam.

Widzę jeszcze więcej niezwykłości w tym co nieistotne. Na Pergoli w fontannie pływa sobie pestka po brzoskwini. Owłosiona, wygląda jak jakieś morskie żyjątko. Zafascynowałam się. Po chwili kilka osób też ją zauważa. Też się im podoba. Siedzą dwa żule na ławce, jeden chłop, drugi baba. Facet trzyma zniszczony telefon w ręce i pokazuje kobiecie mówiąc - TE LE FON! Jak na lekcji w szkole. Ona w szoku, oczy jak pięć złotych. W bloku naprzeciwko żyją jacyś niezwykli ludzie. Takie jakby tylko zwykłe chłopaki, piwo, fajka, blant. Ale ja widzę tam coś więcej.

Znów wszyscy chcą ode mnie szlugi. Daję im, choć sama staram się unikać palenia w samotności. To najłatwiejszy sposób na refleksję. A już takich momentów mam za dużo. Jak w filmach kiedy bohater jest zafascynowany swoimi dłońmi w kąpieli i przeciąga je przez tafle dokładnie się im przyglądając. To zawieszenie się nawet jakoś tam naukowo nazywa. I stałam się niesamowicie eko. Chodzę z wypalonym petem po całym mieście, aż nie znajdę kosza z miejscem na niedopałki. Każdego plenerowego gaszę wodą i wrzucam do butelki. Duma.

Unikam dzielenia się tym co się dzieje z kimkolwiek bliskim. Już tak w głowie dziwnie zakodowane, że bez sukcesu nie ma co dzwonić. Chociaż wszyscy na mnie czekają. Za często zresztą dzielę się wszystkim za wcześnie. Ostatnio miałam zostać panią za biurkiem (nie wiem skąd wzięłam siłę na to wszystko), a moje szczęście sprawiło, że prawie wpadłam w jakąś sektę. Mistrzowie manipulacji. Olaboga.

To wszystko dzieje się ze mną podobno przez zmiany. Takie większe, bardziej istotne. Muszę uważać. Ale do tego sezonu depresyjnego nie mam nawet dobrego soundtracka. Choć ciągle puszczam Słonia. A podobno, żeby czuć się dobrze trzeba wiedzieć, że istnieje coś więcej, coś ponad. Dlatego może faktycznie trochę mnie rozluźnia myśl, że mogłabym być w większym, nierealnym  gównie.

Wielki wstyd. To dobrze to wszystko określa. I kolejna wielka porażka. Na portalach piszą, że przez depresję ludzie wypadają z ról rodzinnych i społecznych. Jakie to przerażające, że można tak wypaść z życia.

RELATED POSTS

6 komentarze