Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

4 sposoby na ulepszenie życia i spełnienie marzeń vol.1

niedziela, lutego 08, 2015 sieczkarnia 0 Comments Category :

Od kiedy mam już pewne rzeczy, wydarzenia, a wręcz lata wypełnione nimi za sobą, przechodzę transformację. Ktoś kiedyś pisał w komentarzu, że powinnam poczytać Castanedę i zostać Wojowniczką i choć Castanedy zmęczyć na razie nie potrafię, to w pewien sposób Wojowniczką się staję. Zawsze zastanawiałam się o co chodzi ludziom z tym przebudzeniem De Mello i choć tego jeszcze też nie przeczytałam, to jednak zetknęłam się z kilkoma rzeczami, teoriami, działaniami, które mi w pewien sposób dosyć mocno owe przebudzenie przybliżyło. Zawsze byłam dosyć uduchowiona i chyba przebudzona także od dosyć dawna mimo, że tego nie dostrzegałam tak wyraźnie. Przez moje myślenie wszystko albo nic, często po prostu postrzegam siebie dokładnie tak jak tych ludzi, którzy mnie otaczają. Dlatego wydawało mi się, że albo wszyscy jesteśmy w czarnej dupie albo wszyscy razem wiemy o TYM czymś. Okazuje się, że być może jednak jest ciut inaczej.




Jeśli chodzi o to coś co nazywam Prawem Przyciągania to po prostu to w ten sposób nazywam. Dla mnie może być nazwane w każdy sposób, byle było wiadomo o co chodzi. Mi chodzi o moc sprawczą, którą każdy ma w sobie i wiem na ten temat wystarczająco, żeby podpisywać się pod tym na blogu. Pokażę Wam kilka sposobów i metod i jeśli będą stosowane przez Was regularnie to na pewno dadzą efekty. Ja od kiedy zaczęłam pewne z nich stosować regularniej niż dotychczas i od kiedy skupiłam się na tym dużo bardziej niż wcześniej, sama widzę baaardzo dużo różnych "dowodów" na to, że to co robię działa. Pozytywne myślenie jest wpisane w każdą receptę na depresję, dlatego myślę, że to ma sens.

1.Cały czas szukam różnego rodzaju rozwiązań, które pomogą mi jakoś trzymać moje problemy w ryzach. Jednocześnie staram się też jak najmniej jednak myśleć o sobie samej i na tyle na ile to możliwe działać dla innych. Nawet jeśli tym działaniem miałoby być tylko zrobienie komuś kanapek do pracy, wyprasowanie bluzki czy krótka rozmowa. Jak to z każdą rzeczą, której się podejmujemy chcielibyśmy na maksa i od razu z grubej rury. Pewnie, że gdybym teraz mogła to zostałabym gdzieś wolontariuszką czy pojechała na misję. To wydaje się być już najwyższym levelem altruizmu. Pomiędzy i na samym "dole" jest jednak też sporo rzeczy do zrobienia. Na nich się teraz staram skupić, choć i tak mam bardzo dużo wyrzutów sumienia, że obecnie moje dni są tak spokojne, niewiele się ode mnie wymaga (choć nie pozwalam sobie na próżnowanie) i jestem jednak trochę wyłączona z życia pełnego stresu, problemów i brutalności. W każdym razie staram się to sobie przetłumaczyć tak, że mogłabym dochodzić do zdrowia o wiele biernej, nie tak proaktywnie jak to robię i z o wiele mniejszą uwagą skierowaną na innych ludzi. Teraz staram się naprawdę jak mogę, by nie wracać już do tych pochłoniętych ciemnością życiowych przestrzeni. Ten punkt może się wydać banalny, ale naprawdę wydaje mi się, że niewiele robimy dla innych ludzi. Trochę przez kierat w jakim się znajdujemy, trochę przez nieświadomość że można by coś zrobić, trochę też przez bezczelną ignorancję i zwyczajne samolubstwo. Sama od jakiegoś czasu regularnie bywam w szoku, bo uświadamia mi się ile warte jest moje słowo dla kogoś, jak bardzo mogę pomóc komuś poprzez rozmowę i jak wiele znaczyć może telefon wykonany bezinteresownie. I co najważniejsze takich okazji do pomagania innym trafia mi się coraz więcej.

2.Po drugie wdzięczność. Pisano już o tym przynajmniej kilka razy na kilku blogach, które czytuję i myślę, że to jest bardzo istotny punkt. Mówi się, żeby dziękować za 3, 5 czy 10 rzeczy dziennie, ale moja codzienna wdzięczność sięga czasem nawet kilkudziesięciu rzeczy, za której jestem wdzięczna. Dziękuje za dobry obiad, za zdrowie członka rodziny, za fajny spacer, za dobrą pogodę, za nowy nabytek, za przyjemny wieczór, za sprawne kończyny itd. Tu się nie ograniczam. Uczucie jakie towarzyszy pisaniu tych wszystkich rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni jest naprawdę bezcenne. Kiedy narzekamy jak to jest źle, jak mało czasu mamy, jak to w portfelu pusto, jak to wszyscy mają lepiej od nas - wdzięczność uświadamia nam jak wiele tak naprawdę mamy. Często duuużo więcej od innych. Nie powinno być to dziękowanie na bazie uświadomienia sobie jak to inni mają gorzej, ale wdzięczność za ogrom dóbr, które my mamy. Ja zazwyczaj piszę za co dziękuje, ale często w ciągu całego dnia w głowie/duchu/myślach składam podziękowania za całe dobro które co mnie spotyka. Forma pisemna czy monologowa są sobie równe, chodzi o to uczucie, które się w nas powinno wyzwolić. Od kiedy ja jestem wdzięczna dzieje się coraz więcej dobrych rzeczy w moim życiu. I tych drobnych i tych większych. Wcześniej tak zdecydowanie nie było.

3.Od jakiegoś czasu po "pisanej" wdzięczności piszę też minimum 10 celów, które chcę osiągnąć. Coś co chcę mieć, zobaczyć, zrobić, osiągnąć itd. Piszę w formie teraźniejszej i twierdzącej i na tym wcześniejszym dobrze zbudowanym poczuciu wdzięczności, te cele bardzo ładnie "wpadają" w moje wnętrze. Co najważniejsze piszę je dosyć lajtowo, beż żadnego ciśnienia. Ot tak, nawet dla zabawy. Nie wciągam w żadne z tych działań jakiegokolwiek "muszę", "powinnam" itp. Takie rzeczy zostawcie sobie na listę zadań do wykonania w danym dniu. Tutaj piszesz jadąc na flow, które zbudowałeś dziękując. Celów może być więcej niż dziesięć oczywiście i nie ma żadnego nakazu, żeby codziennie były ułożone w tej samej kolejności. Możesz coś dodać któregoś dnia, któregoś coś może Ci wylecieć z głowy i po prostu tego nie zapiszesz. Ważne, żebyś robił to codziennie i żebyś był wtedy w dobrym nastroju. Każdy z tych elementów bazuje na dobrym samopoczuciu, dlatego lepiej nie robić ich wtedy kiedy czujemy się sfrustrowani, źli, załamani itd. Lepiej poczekać na bardziej odpowiedni moment, można się wprowadzić w te fajne uczucie pozytywną piosenką, zabawą z ukochanym psem czy obserwowaniem swoich dzieci podczas zabawy. Na forach poświęconych prawu przyciągania ten pomysł jest całkiem popularny i mnie też wydaje się użyteczny. Z pewnością codziennie przypominanie sobie o tym czego się chce, jest użyteczne. Dziękuj i proś.

4.Teraz coś totalnie mojego, tak mi się przynajmniej wydaje. Jakiś czas na ścianie miałam tablicę korkową z przypiętymi do niej zdjęciami, które symbolizowały to o czym marzę czyli tak zwaną Vision Board. Pewnie, że na nią zerkałam lub nawet patrzyłam chwilkę dłużej, ale raczej nie miała ona na mnie zbyt dużego wpływu. Nie zauważyłam, żeby którekolwiek z moich marzeń się spełniło dzięki niej. Pewnie trochę też, że reszta moich działań nie szła równo z pozytywnym myśleniem czy prawem przyciągania. Ale po jakimś czasie zaczął mi przeszkadzać nawet jej wygląd dlatego pewnego dnia po prostu się jej pozbyłam. Tablica marzeń nie wydaje mi się czymś co dodaje zbyt wiele uroku pomieszczeniu w którym się znajduję, a poza tym i co najważniejsze ja nie czułam, że ona DZIAŁA. Mogłam być przecież tygodniami gdzieś poza domem i wcale jej nie widzieć. Ciężko byłoby zabierać wszędzie ze sobą coś takiego. Poza tym bardzo szybko przestałam reagować pozytywnie, z podekscytowaniem na widok umieszczonych tam zdjęć i grafik. I postanowiłam stworzyć coś co będę mogła zabrać ze sobą wszędzie, często oglądać i na co reagowałabym o wiele pozytywniej. I stworzyłam VISION MOVIE. Pościągałam obrazki, które pokazują to czego bym chciała doświadczyć, co mieć, gdzie być, co zrobić. Poskładałam je całkiem amatorsko w Windows Media Player. Poprzeplatałam je też pozytywnymi cytatami, które do mnie trafiają i zdjęciami z własnej kolekcji (coś z wyjazdu, z ukochaną osobą, z uśmiechem na ustach), żeby dodać temu więcej realizmu. Dodałam na ścieżce dźwiękowej ulubione piosenki. Ulubione czyli takie, które wprawiają mnie w dobry humor. Które są MEGA POZYTYWNE. To mój ulubiony punkt, bo na tablicy marzeń żadnej nuty bym nie przypięła. Tutaj w moim profesjonalnie nazwanym Vision Movie jest to coś, co sprawia, że chce mi się go oglądać. Mój ma co prawda 20 minut i to jest pewnie sporo, ale mogą być i krótsze. I teraz jak go używać? Wrzucasz na telefon, bo ten masz zawsze ze sobą. Odpalasz w autobusie, czekając na pociąg, w kolejce, wszędzie tam gdzie masz wolnych parę chwil. Super jak zobaczysz go też przed snem, wieczorem. To na pewno dobrze zrobi Twojej podświadomości. Mój oglądam od niedawna, a już zauważyłam, że po prostu na mojej drodze stają te rzeczy, które umieściłam w filmiku. Jeszcze nie dosłownie, choć już są zalążki. Są też momenty, gdy trafiam przypadkowo na zdjęcie, które umieściłam w filmiku. A to na jakiejś stronie, a to na fejsie, a to w telewizji. Myślę, że to dobry znak.

Tych rzeczy jest jeszcze trochę, ale chciałam stworzyć serię takich postów, więc niech ten będzie pierwszym z serii. Spróbować można zawsze i myślę, że warto. Jeśli moje życie zmieni się nim jeszcze bardziej na lepsze, nie omieszkam się tym za rok podzielić.


RELATED POSTS

0 komentarze