Minimalizm - moje początki i plany
Minimalizmem interesowałam się od bardzo dawna. Zawsze ciągnęło mnie do ograniczania wydatków, do zmniejszonego konsumpcjonizmu, do capsule wardrobe i zero waste. Od kiedy mieszkam "na swoim" jestem w stanie wprowadzić więcej zasad minimalistycznego stylu życia do rzeczywistości. Dzisiaj podzielę się z Wami moimi początkami, a także planami na bliższą i dalszą przyszłość.
Minimalizm - obecna sytuacja
Minimalizm postrzegam w bardzo zdrowy sposób. Od kiedy wynajmuje mieszkanie staram się wprowadzać jak najwięcej wskazówek tej filozofii w życie. Już sama przeprowadzka była dla mnie okazją do pokazania swojego minimalistycznego podejścia. Z rodzinnego domu zabrałam więc jedynie rzeczy, które są mi naprawdę potrzebne, niezbędne i które sobie cenię. Oczywiście nie jest jeszcze idealnie. Nadal nie mam capsule wardrobe, w mieszkaniu stoi sporo książek (a wiem, że minimalizm to także ograniczenie wykorzystywania papieru), czasem dam sobie wcisnąć plastikową reklamówkę w markecie. Staram się jednak jak mogę, żeby żyć w sposób skromny, ale zgodny ze mną i moim umysłem.
Minimalistyczne finanse
Obecnie staram się bardzo panować nad swoimi finansami, a to według mnie także jest oznaka minimalizmu. Przechodzę kurs Michała Szafrańskiego "Pokonaj swoje długi", czytam książki o finansach, słucham podcastu "Więcej niż oszczędzanie pieniędzy" i staram się chłonąć wiedzę jak gąbka. Przede wszystkim chcę oczyścić swoje finanse ze zbędnych finansowych zobowiązań, zacząć budować fundusz awaryjny i oszczędnościowy, a także tworzyć budżet domowy. Już zaczęłam zbierać paragony, planować zakupy i jadłospis, korzystać z ekonomiczniejszych rozwiązań. Nie chcę wyjść na sknerę, ale uważam, że w życiu są rzeczy ważniejsze niż najdroższa czekolada czy uleganie wszystkim pokusom. Minimalizm w finansach jest więc w moim przypadku w toku i jestem z tego bardzo zadowolona. Poza ograniczeniem wydatków i zobowiązań, staram się także powiększyć drogi dochodu poprzez przyjmowanie dodatkowych zleceń (jak to freelancer).
Minimalizm w kuchni
Inaczej podchodzę także do jedzenia i gotowania. W domu, mieszkając z rodzicami nie musiałam się tym martwić. Jedzenie zawsze było w lodówce, obiad zawsze był zrobiony, a brzuchy pełne. Teraz ja muszę o to zadbać. Przez gorsze samopoczucie które towarzyszyło mi w ostatnich miesiącach moje finanse trochę podupadły. Dopiero niedawno znalazłam stałą pracę w systemie home office, dlatego jestem już wolna od martwienia się zleceniami. Bycie freelancerem jest fajne, ale niestety trzeba mieć bardzo twardą dupę, bo nigdy nie wiadomo ile się zarobi. To wszystko sprawiło, że podchodzę teraz do zakupów z listą w ręku, a jestem nawet gotowa robić to z kalkulatorem. Wiem, że pewnie dla wielu z Was będzie to spora przesada, ale mnie zmusza do tego sytuacja, a także mocno zachęca do tego nowy światopogląd. Dlatego teraz planuję jadłospis i zakupy i z góry wiem co zjem w sobotę na obiad, a co będę jadła we wtorek. Planuję głównie obiady, bo kolacje i śniadania jakoś formują się same. Staram się bardzo, żeby nie zmarnować kromki chleba ani plastra sera. Stałam się bardzo uważna pod tym względem. Zwracam też uwagę ile wody zużywam do zmywania, czym myję blaty i do czego wyrzucam śmieci. Ostatnio na blogu Ograniczam się natknęłam się na wywiad z Anią, która stara się prowadzić życie w stylu zero waste. I bardzo żałuję, że w moim mieście nie ma miejsca w którym mogłabym pakować jedzenie do swoich opakowań wielokrotnego użytku.
Slow life=pełnia i świadomość
Wyprowadzka z domu sprawiła, że jestem z siebie bardzo dumna, ale także odczuwam sporą odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Jest to bardzo budujące i przyjemne uczucie. Dzięki niemu wiem, jak wiele mogę osiągnąć i że wszystko zależy ode mnie. To ja decyduje czy oglądam telewizję (nie oglądam), czy palę papierosy (nie palę od ponad miesiąca), czy czytam (bardzo dużo), o której wstaję (tu jest różnie) itd. Wiem, że to dziwne, bo przecież mieszkając z rodzicami też byłam za siebie odpowiedzialna i nikt mnie do niczego nie zmuszał. To prawda, ale teraz kiedy się usamodzielniam odczuwam to wszystko jeszcze mocniej. Myślę, że te wszystkie zmiany sprawiły, że moje życie idzie w stronę slow life. Bez telewizora, bez papierosów, z radiem, masą książek, spacerami, kulturą, sztuką, kreatywnością, tworzeniem. Takiego jakie opisuje Joanna Glogaza w swojej książce. Życia świadomego i pełnego. Nigdy nie miałam problemu z tym pierwszym, bo rysując Diagram Życia moja duchowość miała zawsze spoko stan, ale do pełni trochę mu brakowało. Teraz czuję, że nawet te małe rzeczy i niewielkie rozwiązania dają mi pełnie. Poranne Strony z rana, stworzenie listy Mniej Więcej, czytanie dużej ilości książek, więcej czasu offline.
Esencjalizm w planowaniu
Poważnie podchodzę teraz do swoich planów. Także w sposób minimalistyczny. Zdałam sobie sprawę (choć nie pierwszy raz), że robię sporo rzeczy, które mają żaden wpływ na moje życie, ale bardzo zapełniają mi grafik i wypełniają czas. Pisałam o tym w jednym z ostatnich postów na temat esencjalizmu. Postanowiłam skupiać się na mniejszej ilości kwestii, ale za to na takich, które faktycznie są w stanie odmienić moje życie i mieć na nie wpływ. Ilość kartek na tablicach korkowych, które mam w mieszkaniu jest spora, ale dotyczą one wszystkie rzeczy, które są naprawdę mocno istotne i znaczące. Staram się pilnować swojego planowania. Nie wpisywać na pustą kartkę wszystkiego co tylko podpowie mi umysł, ale planować swój czas z głową i z rozsądkiem. Przede wszystkim skupiać się na priorytetach. Myślę, że to ma także sporo wspólnego z minimalizmem.
Minimalizm - plany na kolejne miesiące
Jak wyglądają moje plany na kolejne miesiące? Oto moje mini minimalistycznie projekty:
- czytać jeszcze więcej książek na czytniku i wypożyczać książki z bilbioteki,
- stworzyć capsule wardrobe,
- czytać, słuchać i oglądać wszystko o minimalizmie co wpadnie mi w ręce,
- dowiedzieć się jak najwięcej o zero waste,
- zamienić sklepową chemię (proszki, płyny etc.) na robione własnoręcznie,
- zdecydowanie ograniczyć obecność online na poczcie i Facebooku,
- spędzać więcej czasu offline (przynajmniej 3 godziny dziennie) -> zważywszy na to, że będę pracować online przez 7 godzin dziennie, to 3 godziny są niezbędnym minimum,
- spłacić wszystkie zobowiązania,
- zacząć generować oszczędności,
- prowadzić budżet domowy w pełnej krasie,
- przejść na weganizm (wegetarianką jestem od stycznia tego roku),
- mocno zastanawiać się nad każdym większym, niekoniecznie niezbędnym zakupem,
- nadal prowadzić listę zakupów i jadłospis,
- prawdopodobnie zrezygnuję z fanpejdża Sieczkarni.
To plany na najbliższe miesiące, może pół roku. Prawdopodobnie lista będzie aktualizowania.
0 komentarze