Jak to naprawdę jest mieć ChAD?
Ostatnie tygodnie, może miesiące czuję się naprawdę dobrze. Bardzo wiele w moim postrzeganiu świata uległo zmianie i jestem z tego niezmiernie zadowolona. Caly czas jednak muszę pamiętac o tym, że moje problemy ze zdrowiem wcale nie zniknęły, a po prostu trwają obecnie w uśpieniu.
Ostatnia wizyta u mojego lekarza boleśnie mi to uświadomiła. Wpadłam tam w dobrym nastroju, w dobrej kondycji, zadowolona ze wszystkich małych i dużych rzeczy, które są obecne w moim życiu. Moja lekarka jednak ciut mnie przystopowała przypominając, że nadal muszę bardzo uważać. Brać regularnie leki, wysypiać się, nie grandzić. Być może mój dobry nastrój odczytała jako lekką hipomanię. Przypomniała o regularnych wizytach u niej i kazała się pojawić za miesiąc. Nie ma w tym nic dziwnego, ja po prostu ostatnio poczułam się bardzo zdrowa i zapomniałam o jakichkolwiek objawach, bo nie doświadczam ich już tak często. Niestety moje leczenie, stosowanie leków nie jest żadną gwarancją. Pozwala mi sie czuć dobrze, trzyma mnie na torze stabilności, na razie chroni od górek i dołków, ale niczego nie zapewnia. Staram się o tym nie myśleć i nie brać tego nawet pod uwagę, ale być może wraz ze zmianą pory roku, jakąś zmianą życiową, nowymi obowiązkami albo po prostu po jakiejś całonocnej i zakrapianej imprezie, znów stanę po stronie depresji. Albo wpadnę w rolę maniaka. Tak, chorowanie na chorobę afektywną dwubiegunową to nie przelewki. Rollercoaster.
W zasadzie wielu czynników mogę uniknąć i staram się to robić. Nie podejmuję już katastrofalnych w skutkach decyzji, trzymam się stabilności, dbam o leczenie, staram się wysypiać, nie angażuję się w wypłukujące emocjonalnie wydarzenia. Staram się o chorobie nie myśleć. Nie kombinuję już. Nie szukam w sobie objawów, jak ognia unikam szkodliwych czynników. Szybko scrolluję wpisy na fejsbukowych grupach dotyczących chorych na depresję, ChAD, nerwice, schizofrenię itd. Staram się ciągle być na najwyższym stopniu schodów pozytywnego myślenia i zdrowego, zdystansowanego podejścia do życia.
Tak mocno dbam o zdrowe podejście, że zapominam o fakcie, że depresja wróci. Bo to jest wręcz pewne. I nie mogę się na nią przygotować. Mogę przyjąć ją z wiedzą, świadomością i doświadczeniem. Mogę zrozumieć i zaakceptować. Mogę zrobić wszystko co będzie wtedy w mojej niewielkiej dawce siły, żeby nie wypaść z ról społecznych, którą są i będą moim udziałem. Mogę bywać u lekarza częściej, zwiększyć dawki leków, zacząć brać antydepresanty, nawet wziąć L4 i pójść do szpitala. Jeść lepiej, łapać więcej słońca, dbać o siebie. Spać, spać, spać, żeby odłączyć się od myśli samobójczych. Nie wieszać się, nie truć, nie kaleczyć pięści. Nie płakać aż do bólu oczu. Mogę spróbować.
Mogę uczulić moich bliskich, że właśnie wpadłam w manię. Odganiać wszystkie głupie pomysły, trzymać się mocno, żeby żadnego nie zrealizować. Oddać pieczę nad swoimi pieniędzmi komuś, kto lepiej się nimi zaopiekuje. Wydłużyć ilość snu. Ograniczyć wyjścia, spotkania, życie towarzyskie. Łykać tabletki, które mnie zamulą. Nie zakładać szalonych biznesów, nie wyjeżdżać za granicę bez kasy, nie spotykać się z dziwnymi ludźmi, nie sprzedawać narządów, nie imprezować do rana, nie planować nierozsądnych przedsięwzięć. Starać się nie narazić swojego bezpieczeństwa, życia. Spróbować trzymać się swoich obowiązków. Mogę spróbować.
Jak wygląda w praktyce huśtawka choroby dwubiegunowej?
-Mężczyźni biorą kredyty, a kobiety się zakochują. Pozornie zakochana kobieta wygląda wspaniale, a kredytobiorca jest rekinem finansjery. A potem zostają z tego długi, długi, długi. Przy badaniu osoby z ChAD na wstępie pytamy, jak wielki jest dług. To dobra miara rozhamowania.
an.
*
Demon, który jest we mnie, domaga się, bym była na szczycie powodzenia lub bym osunęła się w nicość.
Sylvia Plath
*
Bowiem słuszność ma filozof, który mówi, że granica między szczęściem, a melancholią nie grubsza jest aniżeli ostrze noża.
Virginia Woolf
0 komentarze