Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Przebudzone Niedziele - tu i teraz, przemiana i misja pomagania

niedziela, lipca 12, 2015 sieczkarnia 0 Comments Category : ,

Dzisiaj czas na Przebudzoną Niedzielę. Nie ogarnęłam na razie dla Was konkretnego tematu na ten cykl, ale myślę że to co chcę napisać też będzie można uznać za przebudzenie w ten niedzielny, dla mnie leniwy dzień. Po raz kolejny siadam do tekstu z bałaganem w głowie, ale zawsze jakoś w czasie pisania wszystko mi się układa. Dlatego dzisiaj napiszę trochę o swoim przebudzeniu. To musiało sie w końcu stać, bo ostatnie teksty jakoś tak się układały na znak równania, po którego prawej stronie musiało się pojawić to co napiszę. Bo coś kurwa napisać muszę, silniejsze ode mnie, więc wybaczcie jak pierdolę. .




Jestem po seansie filmu Wild z Reese Witherspoon. I tak jak nie miałam ochoty go oglądać, tak później byłam zachwycona. Myślałam, że będzie jakimś szitem opowiadającym o tym jak kobieta sukcesu, właścicielka życia jak ze snu postanawia z dnia na dzień przejść cholernie trudny szlak i jak w tym czasie doznaje psychicznej odmiany i oświecenia. Ale okazało się, że to nie taka babeczka była. Tylko kobieta nieszanująca swoich czterech liter, eksperymentująca ze spadaniem w dół. Niepogodzona ze swoim dzieciństwem, swoją dorosłością, swoją osobą, swoimi bliskimi. Kobieta po przejściach i z przeszłością trudną do upiększenia. I to mi się spodobało, bo tak jak ciężko ogląda mi się komedie, tak łatwo ogląda mi się filmy opowiadające o prawdziwych przemianach popierdolonych bohaterów. Po prostu uwielbiam ten nurt, z radością podobną radości psa nad miską, zobaczę każdy film i przeczytam każdą książkę w której najpierw jest chujowo i beznadziejnie, a potem nadal jest chujowo, ale już świadomie. A już tym bardziej jeśli jest to kino/literatura drogi.


Siłę i powody do życia musimy czerpać ze znajomości rzeczywistych warunków, w jakich żyjemy.


Każda osoba w depresji, ze skłonnościami do niej, po niej albo w dołku powinna otaczać się pozytywnością na każdym poziomie i chociaż takim smętnym, mętnym obrazom daleko do pozytywności, to jednak dla mnie są bardzo budujące. Bo utwierdzają mnie w przekonaniu, że życie nie kończy i nie zaczyna się na ciągłej radości, że świat to nie tylko kolorowość selfie, wakacji, czerwonych dywanów, podwyżek, wielkiej miłości i nowych butów. Że z każdego życia można zbudować całkiem niezły film, choć nie zawsze piękny i radosny, przynajmniej nie w całości. Że moje autobusowe podróże, wstawanie nad ranem, krótkie rozmowy z prawdziwymi ludźmi, kawa i papieros, urywki lektury, refleksje przy muzyce, delektowanie się kanapką, piwo po pracy, rozwieszanie prania, spacer w lesie, rozczesywanie coraz dłuższych włosów, przyjemny prysznic, dobre słowa, drobne przysługi, wyciąganie swojej pomocnej, choć nadal niedość silnej dłoni - że to wszystko też jest filmem, moim filmem. Dzięki takim filmom, tego typu książkom, refleksjom nad moim życiem - czuję się dobrze, lepiej. Delektuję się wtedy słowami Tołstoja.


Prawdziwe życie toczy się w rytmie maleńkich zmian.


Odczuwam całkowitość, jestem tym wszystkim wypełniona aż po brzegi. Czuję się po prostu dobrze. W tych momentach wiem, że nie potrzebuję tego wszystkiego co wciska mi świat. Odczuwam świadomość, że to JAK JEST jest w porządku. Nie wiem czy było tak wcześniej. Wydaje mi się, że tak, ale nie w takim stopniu świadomości. Czułam się dobrze będąc autentyczną, ale nie potrafiłam sobie tego uświadomić. Tak, chodzi o radość z drobnych rzeczy, chodzi o wdzięczność, ale nie tylko o pojawiające się w życiu dobro. Także o normalność, stałość, coś co wydarza się codziennie, coś co nie jest źródłem jakiegoś szczęścia, po prostu jest. I tak, być może nie jest wymarzone. Nie jest realizacją powieszonej na ścianie mapy marzeń. Po prostu jest. 


Działaj i myśl, że może to już jest właśnie szczęście.


Widok paznokci z których odpryskuje juz lakier. Zgnieciony w torbie banan. Spokojne czekanie. Poruszanie palcami u stóp. Oddanie czegoś cennego komuś kto nic dać w zamian nie może. Zrezygnowanie z posiłku dla kogoś. Nigdy wcześniej nieznana piosenka, która sprawia, że wpływa w nas odczuwalna siła, ekscytacja. Rozmowa z kimś kogo nie rozumiemy i nie chcemy zrozumieć. Widok ludzi niezniszczalnych, niebezpiecznych, którzy teraz są bezradni. Kolejny fast food w tym tygodniu. Odwaga by powiedzieć to co tak długo się ukrywało. Wykrzyczane dzień dobry na które wszyscy czekali. Rurki ze śmietaną na śniadanie. Kolejna mała kulinarna nagroda za osiągnięcie dla innych niewielkie, dla nas ponadludzkie. Opierdol dla starej prukwy. Świadomość własnych sukcesów. Bycie blisko i bycie daleko, choć fizycznie blisko. Obserwowanie wyścigu szczurów. Pogarda dla idiotek. Oddanie ostatniej fajki. Zwracanie na siebie uwagi. Sztuczna uprzejmość. Kac. Uśmiech dla kierowcy. Łzy wzruszenia. Łzy szczęścia. Mdłości z przejedzenia. Kac kupa. Spalone frytki. Ciepłe piwo. Odpuszczanie sobie. Uległość dla swoich zachcianek. Słaby film. Krytyka, która w sumie nic nie znaczy. Brak materialnych zachcianek. Wygodne tshirty. Niewygodne spodnie. Plucie pestkami z czereśni. Nieogolone nogi. Wyregulowane brwi. Duma. Złość. Potrzeba pomagania. Czytanie horoskopu kilka razy. Nieczytanie książki którą się wszędzie ze sobą zabiera. Odsypianie. Bekanie. Poczucie, że ma się więcej, ale ciężko to podzielić. Nadmiar bananów. Rozsypany cukier. Trudne small talki. Piękny kok. Dobre oczy. Zawarta słownie umowa. Nieznany rozmiar buta. Znajomość z nieznajomości. Dzień w piżamie. Szmaciana torba. Farbujący skórę pierścionek. Smsy. Deszcz i chłód. Wentylator. Dodatkowa przerwa. Udawanie, że się wie. Udawanie, że się nie wie. Zaniedbanie w słusznej sprawie. Tajemnica. Przyjmowanie pomocy. Podziw w oczach. Poczucie, że odnalazło się swoją misję. Woda z cytryną. Siniaki na nogach. Ból głowy. Tęsknota za czymś czego jeszcze nie było. Satysfakcja z dobrze przeżytego dnia. Szukanie odpowiedzi. Eminem w słuchawkach. Ciągłe sluchanie Yelawolfa. Odkrycie pięknego soundtracka. Jedzenie w pośpiechu. Palenie w spokoju. Cola w prezencie. Szorowanie wanny. Chwilowa samotność. Świadomość, że już się wie. Brak czasu. Nadmiar czasu zabijany głupotami. Ciągłe niszczenie butów przez niewystarczające unoszenie nóg. Spóźnienie na autobus. Chęć zrobienia czegoś czego się strasznie boję. Oficjalne rozmowy. Oszukiwanie w dobrej wierze. Czekoladowe batony. Taszczenie zakupów. Małe niespodzianki. Plany, które nie wypaliły. Jazda na odkurzaczu. Świeża pościel. Brak kontaktu. Rezygnacja. Przyznanie się. Ziewanie. Energetyk. Kluski śląskie. Kebab. Czekanie na spotkanie. Niepewność. Matkowanie. Ciepły, letni deszcz. Guts over fear, w końcu. WSZYSTKO I NIC.

Świadomość, że jest dobrze. Że dało się radę. Słowami Agnes de Mille:


Kiedy zapadają ważne życiowe decyzje, nie rozlegają się żadne fanfary. Przeznaczenie objawia się w ciszy.



Coraz częściej widzę jak dużo szczęścia miałam ja w starciu z chorobą. Coraz bardziej chcę pomagać tym, którzy nadal walczą w tym najtrudniejszym starciu. Coraz więcej osób pocieszam, coraz więcej mogę wesprzeć, piszę, odpisuję, dzwonię, doradzam. 


***
Chciałam więc zapytać Was, bo do Was docieram najszybciej i najskuteczniej. Czy jest coś co mogłabym zrobić, żeby pomóc Wam w waszych problemach, konkretnie tych natury psychicznej? Przyznam, że próbuję od dawna zabrać się za stworzenie newslettera, nawet nie muszę obiecywać, ze byłby naprawdę niezwykły, bo to jest oczywiste. W planach miałam także napisanie być może darmowego ebooka do umieszczenia na blogu dotyczącego radzenia sobie z chorobą. Może manifestu. A może tworzenia video w którym pewne istotne kwestie mogłabym omawiać? Nie wiem, pomysłów jest wręcz za dużo, a brakuje mi ciągle motywacji. Dlatego jeśli wiedziałabym, że z Waszej strony jest potrzeba, wtedy łatwiej byłoby mi cztery litery zebrać i ją zaspokoić. Po prostu potrzebuję świadomości, że to mogłoby komuś pomóc. Bo to że w misji życia mam pomaganie to wiem, a wiem też, że jest wiele osób z podobnymi problemami, którzy mają ciężej niż mam i miałam ja.


RELATED POSTS

0 komentarze