Being Badass - Mad Tea Party
Wiecie jakie mam podejście do życia i świata. Kto czytał obie części Sieczkalizy, pewnie ma wyobrażenie
na temat mojej osoby. A więc fakt, że chcę Wam pokazać zajebistych ludzi,
którzy dla mnie są wzorami do naśladowania, wcale nie powinien Was dziwić.
The epitome of the American male. He
radiates confidence in everything he does, whether it's ordering
a drink, buying a set of wheels, or dealing with women. He's slow to anger,
brutally efficient when fighting back.
The badass carves his own path. He wears, drives, drinks, watches, and listens to what he chooses, when he chooses, where he chooses, uninfluenced by fads or advertising campaigns. Badass style is understated but instantly recognizable. Like a chopped Harley or a good pair of sunglasses: simple, direct, and functional.
Hej, ale badass to nie tylko facet. Dla mnie to przede wszystkim laska. I
właśnie takie fenomenalne kobiety, które wyglądają jak chcą, robią co chcą i
żyją jak chcą zgodziły się o tym napisać na mojego blogaska.
Na pierwszy ogień idzie fenomenalna blogerka Bella Blumchen, która
prowadzi blog Mad Tea Party.
|
1. Jak
pieprzysz system na co dzień?
Pieprzenie
systemu jest dobre dla szesnastolatków. Wtedy możesz psioczyć na to jak
urządzony jest świat, chodzić na demonstracje a nawet zrobić sobie agrafką
dziurkę w nosie (been there, done that). Kiedy jednak dorastasz, nie ma
potrzeby już niczego pieprzyć. Walka kojarzy mi się ze słabością. Nie
interesuje mnie skupianie się na negatywach. Nie obchodzi mnie negowanie
rzeczywistości. Wybieram z niej to co mi się podoba i co uznaję za
wartościowe. Jeśli tego nie znajduję, staram się taką wartość wytworzyć.
Zamiast walczyć z czymkolwiek, kreuję swoją własną rzeczywistość i to
pochłania moją energię. Tworzenie czegoś, dawanie czegoś od siebie to jest
moc. To znaczy, że mam wewnętrzne zasoby i siłę by to zrobić. Rzucić puszką i
obrazić się na świat może naprawdę każdy..
2. Jaki byłby Twój Tyler Durden?
Jeśli
mówimy o tym jak napisać Tylera, jest totalnie doskonały i nie zmieniłabym w
nim nic :) Gdybym jednak z Tylerem D. miała mieć do czynienia jako konkubina,
podziękowałabym mu już w scenie z samolotem. Im jestem starsza tym bardziej
lubię ludzi, którzy potrafią dojść ze sobą samym do jakiegoś porozumienia.
Mój buntownik z wyboru zająłby się robieniem, a nie schizofrenicznym życiem w
podziemiu. Byłby dzielny i silny a to oznacza też (a może dla mężczyzn przede
wszystkim?) konfrontowanie się z własnymi emocjami i słabościami. No i
zamiast wytapiać mydła z tłuszczu zająłby się własnym biznesem, który
wyrósłby z jego pasji. Niekoniecznie byłby to fightclub... Kto wie... może
byłby stolarzem? Może byłby fotografem? A może pszczelarzem? Prawdziwi
twardziele nie muszą epatować swoją siłą. To się po prostu od nich czuje ;)
3. Hajs
czy progres?
Hajs jako
element progresu. Pieniądze są twórczą siłą, która daje wolność, pozwala
robić dobre uczynki, daje pracę innym ludziom, urzeczywistnia nasze myśli i
kreuje świat. Żeby to zobaczyć, potrzebny jest progres. Hajs jako zbieranie
zer w banku jest równie nudne jak zbieranie znaczków. I po co ci jacht, skoro
nie masz czasu na nim pływać? Chyba, że masz czas na wszystko. A może na
jachcie zarabiasz hajs? Niech będzie on paliwem dla wszystkich dobrych
rzeczy, które zrobisz dla siebie i dla innych.
4. Jaki
jest Twój wymarzony styl życia i ile Ci do niego brakuje?
Mojemu
stylowi życia nie brakuje nic. Jest idealnie. Mam pracę, która pozwala mi być
sobą, z moim wyglądem, moimi tatuażami, moim słownictwem i moją
wyobraźnią. Twórczo się w niej spełniam. Mam ciepły kąt pełen światła i
zieleni, a w tym kącie jest i miejsce dla kota. Umiem sobie ugotować. Mam
fantastyczne ciało, sprawne i kochane, które pozwala mi robić wszystko co
chcę robić. W dodatku odpowiada mi ono wizualnie. Po prostu powoli staję się
swoją najlepszą przyjaciółką. Oczywiście, mogłabym mieć loft, samochód i
mężczyznę życia. Mogłabym żyć w innym, fajniejszym miejscu. Ale to tylko
scenografie. Ja, sama w sobie i dla siebie, bez specjalnych dodatków - jestem
z siebie zadowolona w 85%. Właściwie chciałabym jeszcze tylko bardziej
rozwijać swoje poboczne działalności i więcej podróżować. Więcej być sobą, bardziej
się sobą chwalić niż się w sobie przed innymi chować. Ale mam świadomość, że
każdą z tych rzeczy mogę zrobić, więc jestem szczęśliwym i zadowolonym
człowiekiem. Nie wyobrażam sobie konkretnej sytuacji, w której powiem "
O, TO TO". Rozkoszuję się podróżą i patrzę co przyniesie. A że
podróżować lubię, jestem zachwycona, nawet jak dupa czasem boli...
5. Które
konwenanse i stereotypy jeszcze trzymają Cię w garści, a którym już kopnęłaś
w dupę?
|
Nigdy specjalnie nie byłam osobą od konwenansów i stereotypów. Jestem
uparta i lubię postawić na swoim. Mam dużo pomysłów do zrealizowania i nigdy
nie przychodziło mi łatwo poddanie się jakiejkolwiek "większości". W
sumie robię to na co mam ochotę. Niespecjalnie martwi mnie bycie mistyczną
"prawdziwą kobietą" tym bardziej "matką Polką". Nie
wymyślam też sobie szczególnego scenariusza, po prostu żyję tak jak czuję, że
chcę żyć. Jedyne co mnie trzyma to moje własne wnętrze. To nie żaden stereotyp
ale własne przekonania, czasem mocno toksyczne. Jakie? Np. takie, że nie mogę
się publicznie, jawnie i na legalu cieszyć z siebie, życia, swojego powodzenia
i osiągnięć bo natychmiast pojawi się ktoś, kto będzie mi chciał to zabrać,
zniszczyć lub umniejszyć. Dlatego w realu jestem okropnym narzekaczem.
"Żeby nie zapeszać". Ale pracuję nad tym. Jestem w procesie i jest
progres!
Jestem dumna, że mogę pokazywać Wam takie osoby i wniebowzięta, że one się
na to zgodziły :)
Peace!
P.S- zdjęcie jest własnością Belli.
P.S 2- skąd się wziął ten margines w poście nie wiem, ale bardzo się wkurzę
jak się nie dowiem. Taka siara! Help!
14 komentarze