Jeśli tego nie przeczytasz, King przestanie pisać.
Nie ma nic oryginalnego w miłości i pełnym oddaniu temu facetowi. Wszyscy i wliczam w to facetów, chcieliby z nim być. Choćby w jednym pokoju. Gdyby było mi dane zobaczyć jego proces twórczy to mogłabym już umierać. Tylko żeby chociaż chwilkę móc być jego Królową. God please.
Zasadniczo (nadużywam tego słowa ostatnio) jaram się tymi jego dziełami, które są raczej mniej znane. Ale jak to już kiedyś się obnażając zdradziłam - to co na fali mnie wali.
Są natomiast takie akcje w jego książkach i zjawiska, które tak mnie niesamowicie jarają, że nie wiem czy zdołam je Wam przejrzyście przedstawić. Już cholera nie wspominając o tym, że płaczę co jakiś czas i błagam Stwórcę, żeby dał mi możliwość stworzenia chociaż jednej w połowie tak dobrej powieści jak Bastion! A Stwórca nadal niewzruszony. Bo podobno Stefanek mówi, że żeby ładnie pisać to trzeba czytać 4 godziny dziennie, a potem tyle samo czasu pisać. Któż temu podoła? Z dobrym zasiłkiem dla bezrobotnych może i dałabym radę. Czy zauważyliście właśnie, że sama się proszę o bezrobocie? Damn.
A niech to, niech post będzie niespójny i rozlazły. Niech się źle czyta i słabo lajkuje.
Aa i tak before party - przede wszystkim nazwa bloga wzięła się od cytatu Iskierki z Historii Lisey. Czyż te słowa nie są piękne:
Ludziom często się wydaje, że nie mogą czegoś zrobić, ale jak im jaja wkręci w sieczkarnię, przekonują się na co ich stać.
*
Bastion przyznam, to jedna z kilku moich ulubionych książek. A posiadanie ulubionej książki to w dzisiejszych czasach naprawdę coś. Tyle się pisze, wydaje, kupuje. A ja Bastion ubóstwiam.
I myślę, że to w dużym stopniu przez nadmiar złych charakterów i w ogóle taką bezwstydną amoralność. Już w ogóle taki podział na dwa wrogie obozy jest sposobem na sukces. I to od serialu o klikach w amerykańskim liceum, aż po serial o zombiakach. I wizja jakiegoś rodzaju apokalipsy jara bardzo wielu wariatów, którzy uważają, że teraz jak tak na świecie niemalże spokojnie, to nudno. To jest książka o walce dobra ze złem. I to tak naprawdę wyczerpana do końca. Po stronie dobra stoi niewinne i świeżo poczęte dziecko (po stronie zła analogicznie, diabelskie nasienie), Jezus, miłość, przyjaźń itd. Zło to zdrada, wyuzdanie, chciwość i zepsucie.
I bardzo!!! polecam ekranizację powieści, która składa się na czteroodcinkowy mini serial. Jest boska. Randall Flagg, Babcia Abigail, kruki i pola kukurydzy śniły mi się po nocach. Wrzucam Wam całość, bierzcie i oglądajcie (tyle, że nie po naszemu):
I znowu polecam ekranizację, ale Kathy Bates jest w niej po prostu mistrzowska. To jak King opisuje i jak bardzo szanuje prostą i bardzo trudną pracę fizyczną i poświęcone jej życie, jest dla mnie świetne. Nikt tak jak on nie potrafi opisać codziennych czynności, obowiązków, trudów i znojów. Pisze o tym tak, że ja sama mam ochotę wstać i zrobić coś własnymi rękoma.
I zawsze mam też ochotę wyprowadzić się gdzieś na mniejsze lub większe odludzie i tam prowadzić proste, ale satysfakcjonujące życie. Ominąłby mnie wtedy postęp, wyścig szczurów, ciśnienie i parcie na wszystko, co fajne. Zamieszkać w jakimś piździatym rejonie, nosić trapery i grube golfy, palić w piecu i gotować fasolę i dziczyznę (^^).
*
Abigail miała jaja, ale Dolores Claiborne to kobieta gigant! Takiej dawki siły, mądrości, dojrzałości, odwagi i wytrwałości w jednej babeczce nie da się chyba zmieścić. King to zrobił i mam do niego wielki szacunek, że w tak wielu - a w zasadzie w każdej - ze swoich powieści, tworzy silne, mądre i zaradne kobiety.I znowu polecam ekranizację, ale Kathy Bates jest w niej po prostu mistrzowska. To jak King opisuje i jak bardzo szanuje prostą i bardzo trudną pracę fizyczną i poświęcone jej życie, jest dla mnie świetne. Nikt tak jak on nie potrafi opisać codziennych czynności, obowiązków, trudów i znojów. Pisze o tym tak, że ja sama mam ochotę wstać i zrobić coś własnymi rękoma.
I zawsze mam też ochotę wyprowadzić się gdzieś na mniejsze lub większe odludzie i tam prowadzić proste, ale satysfakcjonujące życie. Ominąłby mnie wtedy postęp, wyścig szczurów, ciśnienie i parcie na wszystko, co fajne. Zamieszkać w jakimś piździatym rejonie, nosić trapery i grube golfy, palić w piecu i gotować fasolę i dziczyznę (^^).
*
Historia Lisey zasponsorowała nazwę blogaska, a poza tym dała niesamowite emocje, bo jest tak zakręcona, że nie wiedziałabym jak ją streścić. Mimo to przeczytałam ją tak szybko jak się tylko dało, bo wciąga cholernie. Jest niesamowita i nie będę nic więcej na jej temat pisać, tylko rozkażę Wam wpisać ją na listę książek do przeczytania na 2014. Nieważne czy lubicie Kinga lub tego typu literaturę. To jest must read, bo genialne opowiada o wszystkich najważniejszych w życiu wartościach.
*
Lśnienia nie trzeba przedstawiać nikomu. I wiadomo, że i powieść i ekranizacja Kubricka są debeściakami. Dla mnie z pewnością i naprawdę mogłabym wałkować ten film ciągle. Nie wiem czy kocham to tak bardzo, bo to horror jest przeca. Czy dlatego, że o psycholu. Czy dlatego, że King znów wspomina o procesie twórczym, chociaż all work and no play, sami wiecie. Czy, że znowu o alkoholizmie, czyli Stefanowe katharsis.
Po prostu jedziesz z tym koksem.
Pierwszą za motyw drogi (wolność, wiadomo) i za naprawdę wciągającą treść. Mało znana powieść, a bardzo szkoda.
Drugą za historię o przyjaźni z dzieciństwa i akcję w kibelku. To powinno Was zachęcić, no ej.
Trzecią za hardkorowość i niesamowicie realistyczny opis uwalniania rąk z kajdanek. Ała. Poza tym King zawsze świetnie opisuje tego typu akcje.
Teraz jestem w trakcie czytania nowiuteńkiego dzieła, więc patrzcie jaki dla Mistrza robię wyjątek, czytając coś aktualnego. Doktor Sen już jest świetny, jest Danny(!) i będzie tylko lepiej pewnie.
Złapałam te całe flow czytając o poczciwym, cuchnącym, moralnie rozbitym alkoholiku. I znowu wbijam sobie przekonanie, że nędzne, wędrownicze i samotne życie nie jest złe. Zależy jak na to spojrzeć.
Nie wszystko co Kinga mnie rusza, bo np. Pod Kopułą się rozczarowałam. Czekałam czytając na jakieś bum, a tu ostatnia strona. Dwóch ostatnich też nie przeczytałam, ale pewnie kiedyś nadrobię. Dla Kinga wszystko.
A więc szukajcie na Biblionetce czy Lubimy czytać i fru do bibliotek.
Po prostu jedziesz z tym koksem.
*
Poza tym z wielkim entuzjazmem polecam też Desperację, Łowcę snów i Grę Geralda. Pierwszą za motyw drogi (wolność, wiadomo) i za naprawdę wciągającą treść. Mało znana powieść, a bardzo szkoda.
Drugą za historię o przyjaźni z dzieciństwa i akcję w kibelku. To powinno Was zachęcić, no ej.
Trzecią za hardkorowość i niesamowicie realistyczny opis uwalniania rąk z kajdanek. Ała. Poza tym King zawsze świetnie opisuje tego typu akcje.
Teraz jestem w trakcie czytania nowiuteńkiego dzieła, więc patrzcie jaki dla Mistrza robię wyjątek, czytając coś aktualnego. Doktor Sen już jest świetny, jest Danny(!) i będzie tylko lepiej pewnie.
Złapałam te całe flow czytając o poczciwym, cuchnącym, moralnie rozbitym alkoholiku. I znowu wbijam sobie przekonanie, że nędzne, wędrownicze i samotne życie nie jest złe. Zależy jak na to spojrzeć.
Nie wszystko co Kinga mnie rusza, bo np. Pod Kopułą się rozczarowałam. Czekałam czytając na jakieś bum, a tu ostatnia strona. Dwóch ostatnich też nie przeczytałam, ale pewnie kiedyś nadrobię. Dla Kinga wszystko.
A więc szukajcie na Biblionetce czy Lubimy czytać i fru do bibliotek.
13 komentarze