BRAWO JA, czyli szybki skrót 24 lat życia.
Planowałam podsumować sobie swój krejzolski żywot w urodziny, które świętowałam parę dni temu. Oddałam się jednak wtedy celebracji, zwłaszcza kulinarnej i mój żołądek był jedynym organem, który wtedy pracował. Ale, że sobie coś podsumować to fajna rzecz, dlatego BRAWO JA.
Kiedyś pisałam już urodzinowy post i znajdziecie w nim sporo metod jak w twórczy i rozwijający sposób podsumować to co ma się za sobą i spojrzeć w przyszłość z nadzieją i radością. Są tam propozycje tworzenia list, pisania listów do siebie z przyszłości, a nawet przykłady moich ulubionych, fikcyjnych i filmowych imprez urodzinowych. W tym roku postanowiłam sobie takie bajery odpuścić i przyjrzeć się temu co jest i co było, bez zbędnego nakręcania się na zajebistość żywotu w przyszłości.
Znacie reklamę Brawo Ja? Jaram się nią jak pochodnia, ale jedynie wersją laski w różowej sukience. Koleś robiący zdjęcia wszystkiemu co je, już do mnie nie przemawia. Przez nadmierny konsumpcjonizm i ogólny narcyzm, zresztą będąc wyznawcą filozofii Tylera Durdena, nie powinnam jarać się czymś takim. Laska w różowej kiecce jest spoko, potrafi nie oblizać się po pączku, polizać się w łokieć, ruszać uszami i dzwonić i smsować nawet jak ma zero na koncie. Spoko laska.
Nie potrafię polizać się po łokciu, zwłaszcza dzisiaj, kiedy moja nierówna i przedziwnie rozmieszczona opalenizna uniemożliwia mi nawet kaszlenie i schylanie. Po tym pączku to może bym się nie oblizała, ale nie spróbuję, bo mój organizm przesadnie wypełniony jest cukrem, dalej trzyma go po urodzinowej celebracji. A z tym smsowaniem i dzwonieniem to mam inaczej, ale czy ja potrzebuję wszystkich najlepszych ofert ? Za dużo w dupie bym miała, czasem lepiej nie dzwonić i pokontemplować w samotności. A na tą jej różową sukienkę to choruje, przyciągam ją każdym porem swojego spalonego ciała.
Ale BRAWO JA się zgadza w całości.
BRAWO JA za to, że udało mi się w szaleństwie uchronić ważny narząd mojego ciała, który planowałam przehandlować.
BRAWO JA za to, że potrafię spędzić cały dzień w samotności, świetnie się bawiąc i wcale nie czując potrzeby ładowania się energią innych osób. Np. idiotów.
BRAWO JA za to, że jak chcę to spędzę czas z kimś, kto zupełnie nie rozumie mnie i vice versa i nie jest to ani koza ani obcokrajowiec. Wyłączam wszystkie swoje myślące komórki i dużo potakuję, ahuję, yhymuję, nadużywam wyrażeń przejebane, masakra, no kumam.
BRAWO JA za to, że potrafię nie czuć bąków, ludzi kąpiących się w perfumach i smrodu zgniłych jaj. Pierwsze i drugie przydatne, trzecie zajebiście zahartowało już mój żołądek przez te 24 lata. Na moim pierwszym Woodstocku ktoś zasrał mi namiot i to też wytrzymałam, dopiero życzliwi koledzy mnie poinformowali, że coś jebie. Brawo ja.
BRAWO JA za to, że już podczas pierwszej lekcji jazdy konnej złamałam sobie obojczyk w kilku miejscach i chodziłam bez gipsu przez kilka dni. I wytrzymałam długotrwałe ironiczne żarty o tym, że księżniczka Anna znów spadła z konia. Mając 10 lat to było spoko, ale po latach wydawało się dwuznaczne.
BRAWO JA, że znam wszystkie (bardzo krótkie swoją drogą) teksty The Prodigy, potrafię napierdalać do ich dźwięków cały koncert i nie dostać wpierdol od ludzi na których wpadam i których nogi zadeptuję.
BRAWO JA, za głęboko skrywany talent taneczny, który wychodzi ze mnie na cyknięciu i pewnie spowodował opad szczęki wielu osób. Rozumiem ich, oglądając na trzeźwo filmiki też jestem w szoku.
BRAWO JA, za to, że potrafię się zainspirować nawet reklamą i napisać dzięki niej post na blogaska.
BRAWO JA za przyjebanie workiem z butami koleżance, której nienawidziłam, bo ona strasznie się o to starała. PROSTO W NOS! Bohaterstwa wyższy level, potem przez parę tygodni musiałam chodzić do pani pedagog, która uczyła mnie savoir vivre'u podczas proszonych herbatek. Wolałabym lekcje boksu.
BRAWO JA za wyżej wspomniane umiejętności opalania jedynie szczegółowych miejsc ciała. Słoneczny Houdini po prostu.
BRAWO JA za bliskie znajomości z najbardziej hardkorowymi osobami z mojego miasta, żyjącymi wręcz na granicy społeczeństwa, ubóstwa i szaleństwa. Cenię ich bardziej niż jebnięte psiapsióły z liceum.
BRAWO JA za umiejętność bycia przemiłą, kiedy jakąś taką psiapsiółę spotykam. Ślicznie wyglądasz, super ta twoja praca, oby Ci się udało, będę trzymać kciuki za twój egzamin. Ja odchodzę w spokoju ducha i z satysfakcją, że nie dałam światu żadnej niechęci i kurestwa, ona odchodzi zjebana, bo nie udało się jej mnie zgnoić ani zaciągnąć do dyskusji o jebanym wyścigu szczurów. Nie win-win.
BRAWO JA za dwa przepełnione Słoiki - Dobrych Chwil i Sukcesów. Sylwester będzie dniem kiedy to wszystko wysypie i przeczytam, pijąc szampana i obsypując się konfetti.
BRAWO JA za wszystkie wygrane konkursy przez okres bycia szczeniakiem. Byłam Zwyciezcą, na obozie wygrałam konkurs jedzenia kisielu na czas. Nie, nie wiem kto to wymyślił.
BRAWO JA razy tysiąc za wszystkie wygrane walki z moimi zdrowotnymi przypadłościami. Jaja wyhodowałam już sobie ogromne.
BRAWO JA razy milion za pisanie o tym gównie, mentalne jaja rosną, a ja mam kolejną życiową misję. A pisze mi się to niełatwo, bloga czytają też ludzie, których pewne teksty przerażają, a znają mnie tak jakby osobiście.
BRAWO JA za idealną strategię ucieczki przed zombie, przetrwania w postapokaliptycznym świecie, przechytrzeniu mordercy szaleńca i rozjebaniu mutantów na pustyni. I żadnej szkoły kończyć nie musiałam, wszystko przez wieloletnie, maniakalne seanse hardkorowej strony kina.
BRAWO JA za posiadanie tak wielkiego otworu w tyłku, że mieści się w nim więcej, niż mogłabym sobie wymarzyć.
W ogóle BRAWO JA!!!
Jak czujecie ochotę się czymś teraz pochwalić to proszę bardzo, BRAWO WY!
0 komentarze