Czy jesteś przygotowany na powrót depresji?
Temat wydaje mi się bardzo istotny. Jeśli już raz chorowało się na depresję, to istnieje ryzyko, że zachoruje się po raz kolejny. Jeśli epizodów było już kilka to ryzyko oczywiście wzrasta i to bardzo znacząco. Jeśli choruje się na chorobę afektywną dwubiegunową to kolejna depresja, tak jak kolejna mania, jest według mnie niemalże pewna. Chyba, że zrobi się co tylko można, żeby kolejnych epizodów uniknąć albo przynajmniej złagodzić ich siłę.
Ja osobiście na kolejny epizod depresji chciałabym przygotować się jak tylko się da. Nie dam Wam żadnych recept, bo sama jestem w trakcie wypisywania swoich i na razie niczego pewna nie jestem. Wiem natomiast co mi na pewno w uniknięciu kolejnego epizodu nie pomoże.
ODSTAWIENIE LEKÓW
To jest chyba taka podstawa. Wiem z autopsji, ze jeśli leki odstawię to już niedługo wydarzy się coś czego będę bardzo żałować za jakiś czas. Za każdym razem kiedy leki przestawałam brać z dnia na dzień, bez pozwolenia lekarza albo wtedy kiedy zaczęłam zmniejszać dawkę leków, także całkowicie bez wiedzy mojego psychiatry, wpadałam w głęboką depresję albo bardzo "wysoką" manię. Chorzy często leki odstawiają, bo zaczynają czuć się dobrze i myślą, że ich już nie potrzebują. Ale to jest właśnie ten moment, kiedy leki zaczynają DZIAŁAĆ i ich odstawienie jest całkowicie niewskazane.
DEPRYWACJA SNU
Czytałam w wielu miejscach, ze podobno deprywacja snu i ostre ograniczenie przesypianych godzin pomaga na depresję i pozwala poczuć się o wiele lepiej. Nie wiem, nie próbowałam i chyba jednak nie polecam. Sen w ChAD jest bardzo istotny i naprawdę dbam o to, żeby nie zarywać nocek, nie spać po parę godzin, nie kombinować ze snem poprzez styl życia czy jakieś nawet wyjątkowe okoliczności. Kiedy pracowałam w miejscu w którym zmiany były nocne, pracowało się po kilkanaście godzin, spało po 4-5 i tak przez 6 dni w tygodniu, wtedy wpadałam bardzo często w manię, hipomanię, lekką i głębszą depresję na zmianę. Mój stan zmieniał się nawet co parę godzin. W tym okresie leki też sobie odstawiałam kilka razy, jadłam dość licho, jak zresztą wszyscy pracownicy i piłam hektolitry kawy i energetyków - mój organizm miał wtedy mocno przejebane. Energetyki odstawiłam totalnie, kawę piję jedną dziennie i chyba z niej nawet kiedyś zrezygnuję. Eksperymenty ze swoimi zasobami energetycznymi są bardzo złe, gdy ma się ChAD czy depresję. I zaliczają się tu także bronki, flaszki, kreski, skręty. Nie tylko to co przyspiesza jest szkodliwe, to co ma Cię spowolnić też nie pomaga.
ALIENACJA
Życie towarzyskie jest tym co bardzo trudno odzyskać i utrzymać będąc w depresji. Dlatego starania, żeby jednak mieć jakichś znajomych, spotykać się z ludźmi, wychodzić z domu, są naprawdę i bardzo trudne i bardzo ważne. Wiem z doświadczenia, że najszybciej wychodziłam z tych epizodów depresji, w których bardzo szybko wróciłam do normalnego życia w stylu praca, znajomi, wyjścia itd. Im dłużej jednak zostawałam sama ze sobą w czterech ścianach, tym dłużej też trwała moja rekonwalescencja. Jak jest się chorym na depresję to naprawdę zostaje się wyrwanym z tak wielu pełnionych wcześniej ról społecznych, że bardzo ciężko do nich powrócić. To wydaje mi się jednak bardzo istotne i nie wiem nawet, czy obok brania leków nie stanowi najbardziej o sukcesie.
GÓWNIANE ŻARCIE
Nie zwracałam na to uwagi przez wiele lat, ale teraz sama bardzo się nad tym pochylam. Kiedyś moje życie i zdrowie pędziło tak szybko, że już regularne, zgodne z zaleceniami branie leków, było dla mnie i sukcesem i wyrzeczeniem. Nie sposób opisać wszystkiego co już wiem i wszystkiego czego jeszcze nie wiem, jeśli chodzi o wpływ diety na zdrowie psychiczne, ale dlatego właśnie o tym piszę. Bo temat jest tak cholernie rozległy, że jak najszybciej trzeba by te swoje braki uzupełnić i zacząć ogarniać wiedzę, bo zmiany żywieniowe mają zajebiście duże znaczenie. Więcej napiszę jak tylko sama sobie już to co wiem i co stosuję ogarnę, a tym bardziej to jak wiele jeszcze nie wiem i nie robię. Bo robię dalej zdecydowanie za mało i bardzo długa droga jeszcze przede mną. Ale uważam to za swój zasrany za przeproszeniem obowiązek. A więc banany, witaminy, Omega, dziurawiec, zioła i w cholerę więcej.
BRAK RUCHU
To jest jeden z tych punktów, które są wszystkim znane, przez połowę ludzkości polecane, ale jednocześnie najtrudniejsze do wprowadzenia. Bo jak chce Ci się wyć i chcesz umrzeć, już, teraz, na tej kanapie, to jest naprawdę zajebiście dużym osiągnięciem z tej kanapy się zwleczenie i zrobienie jakichś ćwiczeń/ wyjście na spacer/ pobieganie itd. Poza tym według mnie i moich obserwacji istnieje takie zjawisko, że ludzie się do swojej depresji czy nerwicy czy lęków w pewien sposób przyzwyczajają. To jest dosyć dyskusyjne i raczej niemile widziane przez wiele osób stwierdzenie, ale biorę na klatę hejty. Kiedyś powinnam napisać o tym szerzej, bo widzę, że sporo osób mimo możliwości jakie mają (bo dobry start JEST BARDZO WAŻNY) z nich nie korzysta.
BRAK AKCEPTACJI
Jeśli stwierdzisz, że ten jeden raz albo ten jeden epizod, a może nawet kolejny, drugi, szósty, piętnasty - to nic - to wbijasz sobie gwóźdź do trumny albo zawiązujesz pasy na łóżku w wariatkowie. Ja z akceptacją do czynienia miałam dopiero po 5 latach przechodzenia przez epizody, takie w częstotliwości przynajmniej jednego na rok. I dopiero od mojego pobytu w szpitalu zaczęło się we mnie tak wiele zmieniać. Faktycznie ludziom naprawdę potrzebne są duże kopniaki w dupę i życiowe rewolucje, żeby zrozumieć pewne rzeczy. Jeśli nawet nie jesteś takim hardkorem jak ja, ale uznasz, że ten roczny dołek to zdarzył się tylko raz i już masz po wszystkim, to robisz sobie krzywdę. Brak akceptacji oznacza zawsze brak wiedzy. A brak wiedzy to brak ostrożności. Dlatego jeśli nie zaakceptujesz tego co się z Tobą działo/dzieje - i wcale nie chodzi tutaj o przypisywanie sobie jakichś łatek, życie z piętnem diagnozy itd. - to być może jeszcze wiele ciężkich okresów przed Tobą. Kiedy akceptujesz fakty, mierzysz się z rzeczywistością, zauważasz powody, uznajesz słabości, wtedy dopiero wychodzisz na prostą.
BRAK WIEDZY
Są rzeczy, których dowiesz się od lekarza. Są takie, które wyczytasz w broszurze. Coś usłyszysz od znajomego. Rodzina podrzuci swoje porady. Ale jeśli umiesz liczyć to licz na siebie. Nie dowiedziałam się niczego sensownego, aż sama nie zaczęłam czytać książek, oglądać webinarów, słuchać podcastów, przeglądać sieci. A o swoim wrogu musisz wiedzieć jak najwięcej się da. Bo depresja to wróg, nie próbuj się nawet z nią bratać. Ona nie jest Ci potrzebna.
Masz swoje złote zasady? Coś do czego zawsze będziesz się stosować, żeby uniknąć powrotu depresji?
0 komentarze